piątek, 23 stycznia 2015

Zabawa w...MOTYLE I MINI CALZONE! :)

I nadszedł ten dzień kiedy pierwszy raz miała poczuć te osławione "motyle w brzuchu", nie wiedziała, że przydarzy jej się to jeszcze wiele razy, i za każdym razem będzie to wyjątkowe uczucie. Gdy pociąg zbliżał się do stacji docelowej wirujące skrzydlate stworzenia szamotały się w jej w wnętrzu i nie było to nic nieprzyjemnego, wręcz przeciwnie - cudowne doznanie, nie mające punktu odniesienia, niczego z czym można było to porównać. Ponadwymiarowe, cudowne uczucie, które dało początek wspaniałej historii, cudownej przyjaźni, namiętnej miłości i ... 

(...) odkąd się poznali dźwięk telefonu rozjuszał stado motyli świdrujących ją od środka. Jego głos przyprawiał o dreszcz, a długie, niekończące się rozmowy dawały poczucie bezpieczeństwa i pewności, że jest ktoś, nieważne że daleko, jest i będzie. Na zawsze i na wieczność. 

(...) od chwili gdy dostała pierwszą kopertę z czule napisaną kartką sprawdzanie skrzynki pocztowej kilka razy dziennie stało się rytuałem, któremu towarzyszył dźwięk skrzydeł rozszalałych motyli. Zlokalizowana w skrzynce koperta sprawiała, że motylom udawało się przedostać do gardła, a otwarcie jej wypuszczało je na wolność w akcie wielkiej euforii, radości, szczęścia, czasem nawet łez szczęścia, gdy w środku znajdowała kawałek kory znalezionej na spacerze z czułym dopiskiem, ołówek, świeczkę, drobny liścik, tymbarkowy kapsel z trafnym napisem, mydełko ze słonecznikiem w środku, płatki róży, kartki wyrwane ze starej książki, płytę z nagranymi piosenkami, włos z brody czy zdjęcie. Nie ważne co było prezentem, zawsze sprawiało jej ogromną radość i znów dawało poczucie bezpieczeństwa, że tam daleko jest ktoś, kto myśli i czeka. Kto jest dla niej. I ktoś dla kogo jest ona. 

(...) Stoi na stacji cała w motylach, widzi światło zbliżającego się pociągu, w którym jedzie On. Ile to razy jeszcze będzie jej dane przeżywać te momenty - piękne, lecz smutne zarazem. Bo każde spotkanie kończyło się rozstaniem. A potem znów motyle, potem smutek, motyle, smutek, motyle... Jednak jej przeczucia miały jej nie zawieść, miłość ta miała mieć swoją długą historię, ale o tym jeszcze nie wiedziała.

***

Te cudowne wspomnienia napawają mnie koniecznością dzielenia się z wami. Już kiedyś pisałam o tym, jak bardzo to lubię. Obdarowywanie płynie w mojej krwi. Ale bycie obdarowywanym jest równie piękne. Radość z najmniejszej nawet rzeczy zawsze ogromna. Wtedy właśnie to pokochałam, bycie obdarowywaną. Trafiłam w życiu na cudownego mężczyznę, który potrafi uszczęśliwić mnie najmniejszym drobiazgiem, potrafi obdarować bez okazji, daje mi z siebie ogromne pokłady dobra. Jestem wdzięczna Bogu, że postawił mi Jego właśnie na drodze i pomógł uwierzyć, że to właśnie ta jedyna na świecie osoba. Nie jest przecież łatwo zostawić wszystko, rodzinę, dom, przyjaciół i przenieść swoje życie o kilkaset kilometrów dalej, dla kogoś kogo znamy chwilę. A jednak miałam tą odwagę i jestem sobie za to wdzięczna :)

***

Dziś dzięki temu mam wspaniałą rodzinę, męża i ukochane córeczki. W Mai krwi płynie miłość do obdarowywania, a w Lenki miłość do otrzymywania :) Musiały się przecież jakoś podzielić :D Od jakiegoś czasu Maja biega za nami z koszykiem pełnym darów, kilka razy dziennie obsypuje nas prezentami, od klocka lego po swoje ukochane koniki i myszki. Jej oczy błyszczą radością gdy daje nam te prezenty. Obserwowanie nas, wyczekiwanie naszej reakcji na otrzymany prezent to dla niej coś niesamowicie ważnego. To piękne jak czyste i prawdziwe są emocje dziecka, emocje wymalowane na twarzy. Każdy z nas cieszy się z prezentów najlepiej jak umie, ściskamy się i całujemy po kilkanaście razy. To piękne, rodzinne, miłe, emocjonalne chwile. Takie małe a tak ważne. 

***

Przyrządzenie tego dania chodziło za mną już od dawna. Cieszę się, że w końcu je zrobiłyśmy, bo przy super zabawie - wyszło pyszne!!!! To od was zależy smak  tej potrawy, możecie sami skomponować farsz, tak by zjeść to co lubicie najbardziej!!! :)

















Składniki

Ciasto:

500 g mąki pszennej
300 ml letniej wody
14g suchych drożdży
3 łyżki oliwy
2 łyżeczki soli

 Farsz: 
To co wam wypadnie z lodówki do rąk :)  U nas czerwona cebulka, czerwona fasola i kukurydza :)

Przygotowanie:
Wszystkie składniki wrzucamy do miski i zagniatamy ciasto. Odstawiamy na 1-2 godzin do wyrośnięcia przykryte ściereczką. Po tym czasie dzielimy ciasto na 8 części, rozwałkowujemy na ok 1/2cm i układamy po dwie łyżeczki farszu. Zamykamy na kształt pieroga i dobrze sklejamy. Odstawiamy na 15minut, w tym czasie nagrzewamy piekarnik do 220 stopni. Pieczemy ok 10-12minut. 

SMACZNEGO!!!

5 komentarzy:

  1. Ewelina czekam na Twoją książkę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno jest pyszne. A ja dzisiaj rozkminiam co zrobić ze słodkiego chutney z mango, które dostałam w paczce, ale już chyba mam pomysł :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeny Ewla jak Ty świetnie piszesz <3 Nadrabiam zaległości na blogu i najbardziej nie mogę doczekać się zawsze początku, ale dziś to już w ogóle rozpływałam się czytając go, pięknie. Życzę Ci, Wam tego aby to szczęście trwało wiecznie :)

    OdpowiedzUsuń