Lubię ten moment kiedy kuchnia "fruwa w mące", a na twarzach córek widnieją wielkie uśmiechy, za plecami słyszę ich śmiech a gdy próbuję nieco przystopować zabawę uzyskuję efekt odwrotny do zamierzonego :) Doceniam te chwile, uczę się wtedy cierpliwości i dystansu do pewnych spraw.
A gdy kilka dni po kuchennym armagedonie znajduję w kolejnym,zaskakującym miejscu jakiś składnik przygotowywanego dania śmieję się sama do siebie na wspomnienie tego co tu się wydarzyło :)
Wołam dziewczynki do kuchni jak najczęściej tylko się da, nawet na drobnostki "...wsypcie mamusi kawę do młynka, cukier do kubka, makaron do garnka, urwijcie kilka listków mięty...". To nic, że później kuchnia jest w ziarenkach kawy czy cukru, ważne że sprawiłam im frajdę :) Bo właśnie to chcę w nich zaszczepić - radość z bycia w kuchni :) Chcę im pokazać, że gotowanie to magia, magia smaków i aromatów, to niesamowita przygoda, która przeżywana wspólnie da nam moc radości i duuużo satysfakcji!
Pragnę zaprosić Cię do pichcenia razem z nami :)