Skrajne emocje, wszystkie na raz jednego dnia to szalony misz masz, taki, który ciężko znieść, z którym ciężko sobie poradzić, który całkowicie zaburza wewnętrzny spokój. Zazwyczaj gdy mam zamiar pisać post, myślę o tym co nieco w ciągu dnia. Zastanawiam się co dziś ważnego się wydarzyło, co mnie dotknęło, co może być natchnieniem. Często bywa tak, że gdy zapominam, wydarza się nagle coś, co trafia prosto w serce. Jest to zwykle coś drobnego, mały szczegół, który w miarę pisania rośnie w siłę. Dzisiaj było podobnie. Dziś "szalony piątek", tak zdecydowanie możemy zacząć mówić o naszych piątkach. W biegu, w szalonej pogoni z warsztatów na warsztaty, przepełniony jest różnymi emocjami, od radości i satysfakcji, po nerwowość. Wieczór, gdy już wracamy do domu jest już wypełniony spokojem, oddychamy pełną piersią, że przeżyliśmy i nawet wszystko świetnie się udało! Wieczór ten, z ciepłą herbatką zrobioną przez męża, z ciszą w tle, z lekkimi myślami, jest moim ulubionym momentem po całym tygodniu. Siadam i marzę już o wspólnym, leniwym, rodzinnym śniadaniu. O tej chwili dla Nas. O posiłku, który zjemy RAZEM.
A co zjemy na jutrzejsze śniadanie? Na pewno kromkę chleba...