Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szpinak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szpinak. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 19 stycznia 2017

Zabawa w ... SZPINAKOWE TOSTY! :)


Ferie. Kiedyś wolne od szkoły, wariacje na śniegu, całodzienne wyjścia, lenistwo, nieróbstwo, wolność, beztroska. Dzisiaj ferie to sprzątanie, pranie i gotowanie. Z jednej strony dzień jak co dzień, z drugiej jednak wszystko ma inny wymiar. Samotność, brak pośpiechu, spokój w tym wszystkim sprawia, że czerpię z tego przyjemność. Gdy siadam na chwilę, łapią mnie wyrzuty sumienia, by za chwilę puknąć się w głowę i pomyśleć - należy Ci się. I co z tego, że mąż nie zauważy posprzątanej szafki z przyprawami, że nie doceni poodkurzanego mieszkania, umytej podłogi czy ogólnego ładu, co z tego, że wejdzie do domu i zauważy zbyt dużo rzeczy na kuchennym stole, nie schowany pojemnik warsztatowy i nieład w lodówce (którą planujesz posprzątać za jakiś czas). To wszystko przecież nieważne. I tak go kochasz, znasz na pamięć i nie masz szans go zmienić. Możesz zmienić siebie. Nagle istotne staje się to, że nie korzystasz z telefonu po powrocie męża i dzieci, że czerpiesz dziką przyjemność z ich obecności, po tym jak przez te 8 godzin tęskniłaś za Nimi jednocześnie ciesząc się ciszą, że nagle nie denerwujesz się jak na co dzień, że więcej rozumiesz i łatwiej przyjmujesz, inaczej patrzysz i więc masz sobie pokładów cierpliwości. 

wtorek, 17 stycznia 2017

Zabawa w ... SZPINAKOWE NALEŚNIKI! :)


Na tak wiele spraw w życiu nie mamy wpływu. Tak bardzo się staramy, uśmiechamy się jak najwięcej czynimy dobro, dbamy o innych czasami zapominając o sobie. Każdy dzień staramy się wykorzystać w pełni, jesteśmy wdzięczni za nowe możliwości, dziękujemy losowi na to co Nam daje. A jednak na ta wiele spraw nie mamy wpływu. Tak wiele nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Musimy poddać się temu uczuciu jakbyśmy mieli opaskę na oczach, szli ślepo tak jak prowadzi Nas ktoś tuż obok, poddać się, zaufać. 

niedziela, 3 stycznia 2016

Zabawa w ... ZAWIJANIEC Z CIASTA FILO! :)



Czas wrócić. I choć w zaświatach było wspaniale to przyszedł czas na powrót. Czasami tak bardzo pragniemy wracać, stęsknieni za domem, za kimś bliskim, za ciepłem i bezpieczeństwem. Bywa też, że wcale nie mamy ochoty wracać. Jest nam dobrze na wakacjach, poza domem, w odległej krainie. I muszę Wam przyznać szczerze, że tym razem ciężko mi wrócić. Odwlekam ten moment z dnia na dzień, bo dobrze Nam. Nie myślałam, że tak będzie. Wzbraniałam się przed publicznymi deklaracjami całkowitego offline, bo byłam przekonana, że nie dam rady. Tak zwyczajnie. Myślałam, że moje uzależnienie od wirtualnego świata jest silniejsze. Uzależnienie przez wielkie U. Szczere i prawdziwe. A jednak bardzo szybko uzależniłam się od WOLNOŚCI. Moje myśli uspokoiły się. Odpoczęłam. Złapałam oddech i boję się. Boję się powrotu, tego jak bardzo wnikam w tą wirtualną przestrzeń. Boje się tego jak bardzo to rządzi moimi myślami, moją psychiką. Tego jak bardzo nie potrafię tego ogarnąć, poukładać. Boje się tej odwiecznej walki z chaosem w mojej głowie. Uczę się inaczej myśleć. Uczę się łapać chwile tak ulotne. Myśleć o tym co TU i TERAZ. Gdy gotuję, myślę o gotowaniu, o obieranej cebuli, o krojonym pomidorze, a nie o tym co zrobię za godzinę czy dwie. Kiedy kładę się w wannie nie przenoszę się w świat wyobrażeń, nie myślę o tym co będzie jutro, nie planuję, nie układam w myślach grafiku. Myślę o kąpieli, o gorącej wodzie, palącej się świecy. Jestem TU i TERAZ. Doświadczam. Jak małe dziecko uczę się na nowo. Dotykać tej chwili. Doceniać. Odczuwać. Czuję spokój. Oddycham. Łapię chwile ulotne jak wiatr. Chwile, które już nie wrócą. Życie, które jest coraz krótsze. Życie, które potrafi płatać figle. Otwieram się na nie. Czekam co przyniesie. Nie oczekuję fajerwerków. Chcę tylko by było jak najdłużej. 

czwartek, 23 kwietnia 2015

Zabawa w... JAJKA SADZONE NA WARZYWACH I AUTOSTOPOWE WSPOMNIENIA :)

Autostop autostop wsiadaj bracie dalej hop! 

Podróżowaliście kiedyś tym środkiem lokomocji ? :) My TAK! I to bardzo często! Gdy zaczniesz, staje się to twoim uzależnieniem. Ta adrenalina, wiatr we włosach, przygoda z wielką niewiadomą. Czy dojedziesz na miejsce jeszcze tego samego dnia? Gdzie los Cię poniesie? Kogo spotkasz na swojej drodze ? Te pytania zawsze nasuwają się na początku, ale niema obawy, jest pozytywne nastawienie, kciuk do góry i w drogę! 
Podczas naszych podróży bywało różnie, zawsze jednak docieraliśmy tam gdzie chcieliśmy! Wytrwałość i silna wiara, dużo cierpliwości i dobry kompan podróży to podstawa! Reszta sama jakoś się ułoży. Sytuacje bywają różne... 

...bo gdy stajesz na granicy i odmawiasz kilku samochodom bo wierzysz że pojedziesz dalej niż ci proponują mimo, że kierowcy śmieją się z Ciebie. I gdy po jakimś czasie zatrzymuje się bus, a w nim siedzą przemili Panowie, którzy częstują Cię piwkiem, karmią i w ostateczności podwożą Cię pod same drzwi domu, do którego zmierzasz to to się nazywa szczęście. Gdy jeszcze to wszystko dzieje się na trasie Polska-Holandia, to Twoje szczęście zyskuje podwójną wartość :)

Innym razem wyczekujesz kogokolwiek na drodze, a tu pustki i cisza totalna. Jesteś daleko od miejsca docelowego a czas nieubłaganie ucieka. Postanawiasz ruszyć na pieszo, chociażby na koniec wioski, która okazuje się zabójczo długa, to gdy już docierasz do końca, a w tym czasie nie minął Cię żaden samochód, to klękasz tracąc nadzieję. Aż tu w końcu nadjeżdża samochód, którego kierowca z pewnością stwierdza, że nie jedziesz tak daleko jak on, po czym na mapie wskazujecie tą samą miejscowość to czujesz się wybawiony! :)

Zdarza się też tak, że ciemna noc Cię zastaje, straciłeś nadzieję i wypatrujesz miejsca do rozłożenia namiotu, aż nagle zatrzymuje się tir. Tak jednak daleko od Ciebie, że pełen niepewności, ale jednak biegniesz ile sił w nogach, choć to ich ostatki, i jedziesz. Oczywiście dokładanie tam gdzie chcesz! :)

Gdy to wszystko zdarza Ci się u boku ukochanej osoby, z którą nic Ci nie straszne, która Cie rozbawi i miewa szalone pomysły, przy której chcesz się śmiać, buzia Ci się nie zamyka od gadania, a do tego można przytulić się zdrzemnąć to jest PIĘKNIE! 

A kanapki na trasie smakują niebiańsko... :)

Autostop to wspaniała przygoda, która dla nas chwilowo się zakończyła, ale wrócimy do tego na pewno, na starość. Ja z długimi siwiuteńkimi dreadami, Mąż z mega długą, oczywiście siwiuteńką brodą. Ruszymy przed siebie szukając nowego wymiaru szczęścia! :)






***

Nie wiem czy ciekawi was co dziś proponujemy ? Czy nie zanudziłam was tymi autostopowymi rozmyślaniami ? Mam nadzieję, że nie i proponuję wam dziś to pyszne danie, którego przygotowanie jest banalnie proste choć może nieco czasochłonne. Jednak zdecydowanie tego warte! :)

Składniki:

pół czerwonej papryki
3 łyżki kukurydzy
1 pomidor
kilka pieczarek
2 garście świeżego szpinaku
1 ząbek czosnku
3 jajka
sól, pieprz, bazylia

Przygotowanie:

Paprykę kroimy w cienkie paski. Pomidora spażamy wrzątkiem, obieramy i kroimy w kostkę. Pieczarki kroimy w plasterki. Szpinak dokładnie myjemy i smażymy przez chwilę na patelni razem z przeciśniętym ząbkiem czosnku. Wszystkie przygotowane składniki układamy w formie żaroodpornej, wbijamy jajka, posypujemy solą, pieprzem i bazylią. Pieczemy w piekarniku ok 15 minut, aż jajka się zetną. 
















SMACZNEGO! :)

wtorek, 31 marca 2015

Zabawa w ... JAJECZNE MUFFINKI! :)



Jesteśmy sumą chwil tych przeżytych, zapamiętanych. Tych dobrych jak i tych złych. Chcemy jednak pamiętać te dobre, to one tworzą nasze życie, budują poczucie, że przeżyliśmy piękny czas, że to co do tej pory nas spotkało, to życie którego nie zamienilibyśmy na żadne inne.

Dziś słyszę tupot małych stópek i jeszcze nieporadne, ale szczere rozmowy dwóch małych dziewczynek, MOICH małych córeczek i uśmiecham się do siebie. Uśmiecham się nawet na wspomnienie tych ciężkich chwil, bo wiem, że było warto i nie wyobrażam sobie ich bez siebie nawzajem, I to jak mówią jak bardzo się kochają, jak przytulają się do siebie, śmieją się szczerze i płaczą czasami to najpiękniejsze co dzięki nim przeżywam. 

środa, 11 marca 2015

Zabawa w ... QUESADILLAS ZE SZIPNAKIEM I BATATAMI! :)

Od początku wiedziałam, że to wielki Skarb, że odnalazłam igłę w stogu siana, że chodzenie ze świeczką doprowadziło mnie do właściwego celu. Dziś okazuje się, że udało mi się jeszcze bardziej, niż mi się wydawało.

Promienie słońca próbują przedostać się do wnętrza pokoju, by połaskotać próbujące jeszcze spać twarze. Oczy kurczowo zamknięte, by jeszcze chwilkę, jeszcze krótką sekundę śnić na jawie. Znowu to siedzenie do późna daje się we znaki, nocny tryb czasami okazuje się niewłaściwym. Jednak dobrze, że można leżeć do woli. Godziny przedpołudniowe jednak upominają się,  by wstać, bo dzień ucieka nieubłaganie. 

Zaraz, zaraz. To chyba jednak sen na jawie. Dziś słońce nie zdąży wstać, bo delikatne małe paluszki muskają zmęczone twarze. Głośne śmiechy i rozmowy pozwalają utrzymać oczy zamknięte, by otworzyć je potem i zobaczyć armagedon w pokoju oraz uśmiechnięte, ukochane buzie ciągnące za włosy i wkładające palce do oczu byś w końcu raczyła wstać zrobić owsiankę. Znowu okazuje się, że to siedzenie do późna daje się we znaki, nocny tryb czasami okazuje się niewłaściwym. Już przecież nie poleżysz do późnych godzin, teraz wstajesz, rozciągasz się, przecierasz oczy, uśmiechasz się i pędzisz do kuchni nastawić kawę i płatki dla dzieci. 

Czasami jest to trudno przyznać, ale czym było nasze życie przed dziećmi ? Kim byliśmy ? Co robiliśmy? Jak spędzaliśmy czas? Jak bardzo było pusto. Wtedy tą pustkę zapełniała Ci ta druga osoba, ta ukochana, wyszukana w tym stogu siana. Jednak dzieci dopełniły to wspólne życie. Teraz jest idealnie. Wszystko na swoim miejscu, spotkałaś ukochanego mężczyznę, spłodziłaś z nim cudowne dzieci, odnalazłaś pasję. 

Teraz tylko spraw by kolejny dzień był dobrze przeżyty, by był krokiem naprzód, by nie stać w miejscu, by dążyć do celu, dążyć za marzeniami. Żyj tu i teraz!

***

Dopiero kilka dni temu odkryłam niesamowitą słodycz batatów.  Zakochałam się w niej bez pamięci. Mój cudowny mężczyzna sprawił mi wspaniały prezent i obdarował mnie nimi na dzień kobiet, więc potraktowałam to jako wyzwanie. Musiało być smacznie, prosto i przede wszystkim musiało trafić w jego kubki smakowe, do których batatom było daleko. 
Quesadillas - to właśnie postanowiłyśmy przyrządzić. Bataty i szpinak jako nadzienie okazały się połączeniem bardzo trafnym, a dopełnieniem jego suszone pomidorki. Idealnie przełamały słodycz batatów, wkomponowały się w to nadzienie i przede wszystkim zasmakowały naszemu mężczyźnie, i to bardzo! :) 

Przepis na tortille znajdziecie tutaj. Możecie też użyć kupnych, ale ich skład nie jest zachęcający - uwierzcie! A zrobienie własnych jest mega proste i daje dużo satysfakcji!!! :)
















Składniki na nadzienie:

2 bataty
200 g świeżego szpinaku
1 duża cebula
1-2 ząbki czosnku
kilka suszonych pomidorów
oliwa/olej
sól, pieprz, zioła

Bataty obieramy i kroimy w dużą kostkę. Wykładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, polewamy odrobiną oliwy. Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni i pieczemy do miękkości ok 20-3ominut. Upieczone bataty studzimy i miksujemy blenderem na puree.
Cebulę obieramy i siekamy w kostkę. Podsmażamy na patelni, po chwili dodajemy czosnek i smażymy do momentu, aż cebula się ładnie zeszkli. Dodajemy szpinak, przyprawiamy i podsmażamy aż zwiędnie. Zdejmujemy z ognia.
Mieszamy szpinak z puree i pokrojonymi w kostkę pomidorkami ,wykładamy na jeden placek tortilla, przykrywamy wszystko drugim plackiem i podpiekamy na suchej patelni z obu stron. Kroimy i jemy. 

SMACZNEGO!!!



piątek, 27 lutego 2015

Zabawa w ... TARTĘ Z PESTO I BROKUŁEM! :)

Tęsknić i czekać to to samo, pod warunkiem, że czekając się tęskni, a tęskniąc się czeka. Tęsknota. To uczucie, które obok Miłości towarzyszyło im od pierwszego wejrzenia... 

Tłum ludzi przewijających się w jednym miejscu, na jednym placu. Tłum tak duży, że ciężko dojrzeć kogoś znajomego gdy na chwilę straci się go z oczu. W tym tłumie zauważyła właśnie Go. Jej wzrok przykuła jego broda, którą co chwilę przeczesywał ręką. Rozmawiał z kimś, uśmiechał się. Biło od niego takie zwyczajne, naturalne ludzkie ciepło. Uderzyło ją piękno jego ust pełnych, takich, że chce się je ... pocałować. Obserwowała go przez jakiś czas, podsłuchiwała rozmowy innych dziewczyn na jego temat i traciła nadzieję do momentu gdy on zauważył ją. Jej długie włosy powiewające na wietrze, dopiero co umyte pod strumieniem zimnej wody. Spotkanie ich wzroku było magiczne niczym scena z filmu. Serce jej zabiło i już wiedziała, choć czekać miała jeszcze kilka lat, lecz od tamtej pory tęsknota zapaliła swój płomyk w jej sercu.

"Uszyta ze snów, zapięta na guzik tęsknota - przywarła ciasno"

Na długi czas uśpiona tęsknota przebudziła się w niej ponownie gdy w tym samym miejscu, o tej samej porze, innego roku mogła przytulić go do siebie. Jej serce zabiło, motyle w brzuchu poderwały się do radosnego tańca, a usta wykrzywiły się w radosnym uśmiechu. Gdy znikał jej z oczu na dłuższą chwilę tęskniła by mieć go przy sobie, rozmawiać z nim, patrzeć w jego piękne brązowe oczy i słuchać jak mówi do niej swoim głosem, a jego usta poruszają się w rytm opowiadanej historii. Wtedy była to miła tęsknota, bo wiedziała, że zobaczy go jeszcze tego samego dnia, że razem przed snem będą wypatrywać gwiazd i form jakie tworzą idealnie się ze sobą komponując. Wypatrywać wielkiego wozu, który od tamtej chwili stał się ich ulubionym gwiezdnym obrazem.  Chciała mieć go tylko dla siebie, nie wiedziała tylko, że to będzie takie trudne. 

"Lubię tęsknić, wspinać się po poręczy dźwięku i koloru"

Ich miłość rosła z dnia na dzień i choć nie było łatwo budować jej fundamentów będąc setki kilometrów od siebie, ich wiara czyniła cuda. Ich wiara pomagała im trwać w tej miłości każdego dnia coraz mocniej. Wyczekiwała i odliczała dni, godziny i minuty do jego comiesięcznych przyjazdów. Życie z dala od siebie sprawiało, że tęsknota stała się nieodzownym uczuciem w ich miłości. Sprawiała, że z oczu często płynęły łzy, ale dawała też nadzieję i pewność, że kiedyś będzie wynagrodzona. 

"Czekam czekam wytrwale
tak lekko dotykają mnie dni
moja tęsknota jest tęsknotą planet
zmarzłych tęskniących do słońca
a ty jesteś słońcem, 
które pozwala mi żyć..."

***
Wczoraj w mojej głowie pojawił się pomysł na połączenie groszku, szpinaku i natki pietruszki w domowe pesto. Wyszło zaskakująco przepysznie!!! Dlatego dziś powtórzyliśmy go dla was podając je na tarcie udekorowanej brokułami :) Efekt ? Zjedliśmy całość w kilka chwil! :) 




















Składniki na ciasto:

1 szklanka mąki pszennej
1 szklanka mąki orkiszowej
pół szklanki oleju
pół szklanki zimnej wody
pół szklanki płatków owsianych
1 łyżeczka soli

Płatki owsiane mielimy. Wszystkie składniki mieszamy w misce i zagniatamy ciasto. Formę na tartę otłuszczamy masłem i wkładamy na nią rozwałkowane ciasto. Nakłuwamy widelcem i wkładamy do lodówki na ok. 3o minut. Po tym czasie rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni i podpiekamy samo ciasto ok. 10-15 minut.

Składniki na pesto:
(na 1 tartę podwoiłyśmy porcję składników)

2 spore garście świeżego szpinaku
pół pęczka natki pietruszki
3 łyżki ugotowanego groszku
1 łyżka nasion słonecznika
1 łyżka pestek dyni
1 duży ząbek czosnku
kilka kropel soku z cytryny
2 łyżki oliwy z oliwek
sól, pieprz

Dodatki:

Ugotowane różyczki z połowy brokuła

Nasiona słonecznika i pestki dyni podprażamy na suchej patelni. Wszystkie składniki łączymy razem i miksujemy blenderem o ostrzu w kształcie litery "S" bądź blenderem ręcznym. W razie potrzeby doprawiamy. Przygotowane pesto wykładamy na podpieczony i ostudzony spód. Układamy na nim podgotowane różyczki brokuła i pieczemy jeszcze 25-30 minut w 200 stopniach. 


 Widać kto w naszym domu jest największym głodomorem i zawsze towarzyszy mi przy zdjęciach :)


SMACZNEGO!!!