sobota, 31 stycznia 2015

Zabawa w ... DOMOWY MAJONEZ Z FASOLI :)

Smaki dzieciństwa. Te dobre zawsze miło się kojarzą. Wielu z nas ma je podobne, choć pewnie dla każdego wyjątkowe i niepowtarzalne. Każdy rozpoznałby smak pierogów babci czy maminej jajecznicy spośród tysięcy. Te kulinarne wspomnienia często wyznaczają tory naszym myślom o rodzinnym domu, o smakach dzieciństwa. 
Ale są przecież i takie, które wspominamy z "obrzydzeniem". Takie, które raz wbiliśmy sobie do głowy jako te niedobre i już takimi pozostały. Pozbawić się tego uprzedzenia jest niewiarygodnie trudno, przełamać się, by na nowo odkryć smak, którego już nawet nie pamiętamy. Wiemy tylko, że niegdyś przyprawiał nas o mdłości. Ale czy dzieci nie wybrzydzają nam z dnia na dzień? Jednego dnia zajadają się czymś a drugiego dnia mówią "ble" i nie tkną ani grama, po to by już za kilka/kilkanaście dni znowu zachwycać się tym smakiem. U nas jest to na porządku dziennym. Czasami martwię się, że dziewczyny za mało zjadły, ale gdy następnego dnia zjadają porcje większe od moich, wiem, że wszystko jest na najlepszych torach.

czwartek, 29 stycznia 2015

Zabawa w ... KOKTAJL ENERGETYCZNY! :)

Jestem mamą na pełnym etacie. Z wyboru i ... uzależnienia. I zdecydowanie nie mam na myśli wygody, bo co taka matka ma do roboty, siedzi w domu i tylko się bawi. Wieczorem usypia dzieci i hulaj dusza. Nie ma myśli, że jutro znów do roboty, a tak się nie chce, nie ma marzeń kiedy to znów będzie upragniony weekend. Po prostu żyję sobie wygodnie z dnia na dzień :) 

Uzależnienie od moich dziewczyn - to właśnie to trzyma mnie w domu. Nie wyobrażam sobie dnia bez nich i dziękuję Bogu, że mogę z nimi być cały czas. Wyjście na 3 godziny bez nich to maximum moich możliwości. Jeśli wychodzimy wieczorem a one już śpią to nie ważne, dzwonię i dopytuję czy wszystko w porządku. Wyjazd bez nich gdziekolwiek, choć na jeden dzień - abstrakcja. Może przesadzam, może to niemądre, może dziwne, ale taka już jestem. Nie widzę świata poza nimi. 

Zdarzają się jednak dni gdy marzy mi się totalna cisza i spokój. Taki jeden dzień dla mnie. Nie na wyjście, a właśnie na zostanie w domu. Nie na odpoczynek, a właśnie na posprzątanie. Nie na "nic nie robienie", a właśnie na robienie wszystkiego co kłębi się w mojej głowie całymi dniami. Każdy przecież potrzebuje choć cząstki swojej przestrzeni, takiego miejsca w codzienności tylko dla siebie, takich swoich "pięciu minut".  Chociaż ostatecznie, gdy dostałabym taki dar od losu, ten jeden wolny dzień, pewnie błąkałabym się po domu i wyczekiwała powrotu dziewczynek. Dlatego cieszę się, że jestem młodą mamą, która po odchowaniu dzieci weźmie pod rękę swojego męża staruszka (wybacz Kochanie, to taki żarcik) i pobiegną przed siebie łapać wiatr we włosy, spełniać marzenia i cieszyć się tą cząstką życia, które im zostanie! :) Choć nie twierdzę, że teraz nie spełniamy marzeń i nie cieszymy się życiem, bo tak właśnie jest! Każdego dnia spełnia się nasze największe marzenie - SZCZĘŚLIWE RODZINNE ŻYCIE !

***

A tak by mieć w gorsze dni dużo energii do ZABAWY polecamy wam dziś rewelacyjny, energetyczny koktajl! Dużo energii, moc witamin i pozytywne wibracje w kilku łykach tego zielonego napoju! :) Spróbujcie sami, a wasz dzień będzie upływał w pozytywnych rytmach! :)








Składniki:

1 awokado
1 gruszka
1 jabłko
1 banan 
garść świeżego szpinaku
szklanka mleka roślinnego
(ewentualnie 1 łyżeczka cukru)

Przygotowanie:

Wszystkie owoce dokładnie umyć i obrać, pokroić na mniejsze części. Szpinak opłukać. Wszystkie składniki połączyć i zmiksować blenderem ręcznym, a jeśli posiadamy to w blenderze kielichowym.

SMACZNEGO!!!

wtorek, 27 stycznia 2015

Zabawa w ... PONIEDZIAŁKOWE MENU! :)

Jak już kiedyś pisałam, temat na post przychodzi najczęściej w ostatnim momencie, siadam wtedy i piszę z szybkością światła, żeby nie utracić żadnej myśli, która właśnie zakwitła w głowie. Ale są czasem takie dni, że temat sam się organizuje, w codzienności, na przestrzeni kilku dni. Coś się wydarza, coś zyskuje w naszym życiu nową wartość. Założyłam bloga przede wszystkim po to by w dziewczynkach wzbudzić pasję do gotowania, by zaszczepić w nich chęć próbowania nowych smaków, by po prostu towarzyszyły mi w kuchni, by spędzać razem, kreatywnie czas i uczyć je jak smacznie i zdrowo można zjeść :) Przecież nie od dziś wiadomo, że dzieci chłoną "nas - rodziców" jak gąbkę. To czego nauczymy ich teraz, pozostanie w ich nawykach już zawsze. Nie myślałam jednak, że tak bardzo i tak szybko to polubią. Nawet jak nie spędzamy czasu w kuchni, one organizują sobie kuchnię w swoim pokoju. Gotują, pieką, urządzają herbatkę. Świetnie się przy tym bawią i dogadują. Widzę jak przenoszą moje zachowania, moje słowa do swojej zabawy. Cieszę się tym bardzo. Gdy przybiegają do mnie z upieczonym ciasteczkiem, ugotowaną zupką lub pyszną kawką daje mi to moc radości, a do tego satysfakcji, że to co robimy w kuchni naprawdę im się podoba, że to lubią i dużo z tego wynoszą! 

Ostatnio moją całą uwagę i wolny czas pochłania zdobywanie wiedzy i informacji na temat zdrowego odżywiania, witamin, minerałów i innych składników niezbędnych w codziennym jedzeniu. Na zakupy chodzę z moją "czarną listą", a gdy zdarza mi się łapać za głowę na widok listy składników na etykiecie produktu, którym do tej pory zajadaliśmy się często i ze smakiem, nie załamuję się i biegnę do domu szukać przepisu i przyrządzić daną rzecz samodzielnie. Tak było z plackami tortilla - ich przygotowanie jest tak proste i zajmuje tak mało czasu, że nie mogę uwierzyć, że dopiero teraz zacznę przygotowywać je w domu, zamiast kupować. 

Taka świadomość jaką zyskuję z dnia na dzień na temat tego co jemy jest naprawdę uzależniająca. Nie wyobrażam sobie wieczoru bez choć jednej nowej informacji lub utrwalenia już zdobytej wiedzy. Już nie mogę doczekać się kolejnych wpisów, w których będę chciała dzielić się z wami drobnymi ciekawostkami, nie wiem tylko czy macie na to ochotę ? Uważajcie - to wciąga! :)

***

Dzisiaj mamy dla was propozycję trzech dań - takie szaleństwo :)

1) Zupa krem z marchewki z imbirem - mega rozgrzewająca, podana z zielonym groszkiem i prażonymi pestkami dyni zawróci wam w głowie, a może w ustach? :)

Składniki:

4 marchewki
2 pietruszki
1 cebula
1 ząbek czosnku
2 szklanki bulionu warzywnego
sól, pieprz, lubczyk

Przygotowanie:

Cebulę obieramy, kroimy w kostkę, delikatnie solimy i podsmażamy na oleju przez chwilę. Dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek i podsmażamy jeszcze chwilę. Marchewkę i pietruszkę obieramy, kroimy w plastry i dorzucamy do garnka z cebulą i czosnkiem. Doprawiamy solą, pieprzem i lubczykiem, chwilę podsmażamy i zalewamy bulionem. Gotujemy do miękkości warzyw i miksujemy blenderem ręcznym. Podajemy z ugotowanym zielonym groszkiem i podprażonymi pestkami dyni.



2) Kopytka z pesto brokułowo - groszkowym - połączenie nietypowe, a smakowo idealne! Pesto to wulkan zdrowia! Wiecie, że brokuł to istna skarbnica witamin i minerałów (witaminy C,B1,A,K,PP,kwas foliowy, kwas pantotenowy, wapń, fosfor, magnez, potas, żelazo, chrom, kwasy omega-3 i omega-6), a do tego są niskokaloryczne :) Zielony groszek to również źródło wielu witamin! ( A, C, E, K, B1, B2, B3, B6 i kwas foliowy, wapń, magnez, fosfor, żelazo, słód, błonnik pokarmowy i potas)












Kopytka:
Ugotowane ziemniaki
mąka pszenna
1-2 łyżki mąki ziemniaczanej

Ziemniaki ugniatamy lub przepuszczamy przez maszynkę do mięsa. W garnku wyrównujemy powierzchnię i dzielimy na cztery części. Jedną część wyciągamy, zasypujemy to miejsce mąką pszenną. Dodajemy wyciągnięte ziemniaki i mąkę ziemniaczaną. Zagniatamy szybko ciasto, rolujemy wałki i kroimy na kopytka. Gotujemy w lekko osolonej wodzie do momentu wypłynięcia.

Pesto:
1 brokuł
200 g zielonego groszku
łyżka soku z cytryny
garść podprażonych pestek dyni
1 ząbek czosnku
1-2 łyżki oliwy z oliwek
sól, pieprz

Brokuły podgotowujemy ok 3-4 minuty. Groszek gotujemy ok. 10 minut. Wszystkie składniki łączymy i miksujemy blenderem ręcznym, doprawiamy do smaku według własnych upodobań. Podajemy do kopytek.

3) Hummus buraczany i tortille domowe :)




Składniki:
1 szklanka suchej ciecierzycy
1/2 szklanki tahiny
1 średni burak
sok z połowy cytryny
1-2 ząbki czosnku
2 łyżeczki sody oczyszczonej
sól
do podania: kilka kropli oliwy

Przygotowanie:
Ciecierzycę zalać dużą ilością zimnej wody, dodać łyżeczkę sody oczyszczonej i zostawić na noc. 
Następnego dnia ciecierzycę odcedzić, opłukać i zalać świeżą wodą także z łyżeczką sody. Gotować na średnim ogniu, uważając na kipiącą białą pianę - cieciorka będzie gotowa, kiedy ziarenko po naciśnięciu palcami będzie się rozchodzić i będzie maślane w środku. To ważne, aby ciecierzyca była bardzo miękka - ugotowanie do tego stopnia miękkości zajmuje około 30-50 minut. 
W międzyczasie buraka upiec w folii lub ugotować do miękkości, pieczenie zajmuje około godziny ale burak jest wtedy dużo słodszy i smaczniejszy. Ważne jednak, aby był naprawdę dobrze upieczony i bardzo miękki. 
Ugotowaną ciecierzycę należy dokładnie opłukać w zimnej wodzie, dodać tahinę z czosnkiem i wszystko utrzeć ręcznym blenderem. Następnie dodać buraka, sok z cytryny i wszystko utrzeć na bardzo gładką masę, na koniec doprawić do smaku solą albo większą ilością cytryny lub czosnku. Jeść posypane czarnuszką lub za'atarem z ulubionym pieczywem lub domową tortillą :)

/przepis z jadlonomia.com/


TORTILLE - Składniki na 8 dużych sztuk:


2 szklanki mąki pszennej
160ml gorącej wody
2 łyżki oleju
szczypta soli

Przygotowanie:

1. W misce mieszamy mąkę z solą i zalewamy gorącą wodą. Nie musi być wrząca. Najlepsza będzie taka po 2-3 minutach od zagotowania. Dodajemy olej. Mieszamy składniki drewnianą łyżkę, a następnie zagniatamy rękoma około 5 minut. Wyrobione ciasto przykrywamy ściereczką i odstawiamy na kilkanaście minut, aby odpoczęło.

2. Ciasto dzielimy na 8 mniej więcej równych części. Z każdej z nich formujemy kulkę, którą rozpłaszczamy dłonią, a następnie wałkujemy jak najcieniej na koło o średnicy o 1-2 cm większe niż średnica dno patelni, ponieważ tortille skurczą się w trakcie smażenia. Jeżeli jest taka potrzeba można w trakcie wałkowania minimalnie podsypać je mąką. Nie przejmujcie się, jeśli nie wyjdą Wam idealne okrągłe. To nie ma być wzorzec koła do Sevres tylko placek do domowego obiadu. ;)

3. Smażymy na suchej patelni z powłoką non-stick niecałą minutkę z jednej strony, a przewracamy i smażymy około 30 sekund. Na tortilli mogą tworzyć się bąble, ale nie należy się tym przejmować. Znów obracamy i smażymy jeszcze 30 sekund. Chodzi o to, aby nie spuszczać tortilli z oczu i obsmażyć ja tylko tyle, ile będzie konieczne. Powinna miejscami lekko się zrumienić, ale nie za mocno. Jeśli zbyt długo pozostawimy ją na patelni obeschnie, zrobi się krucha i nie da się jej zwijać.

/Przepis z  http://vegazone.blox.pl/

piątek, 23 stycznia 2015

Zabawa w...MOTYLE I MINI CALZONE! :)

I nadszedł ten dzień kiedy pierwszy raz miała poczuć te osławione "motyle w brzuchu", nie wiedziała, że przydarzy jej się to jeszcze wiele razy, i za każdym razem będzie to wyjątkowe uczucie. Gdy pociąg zbliżał się do stacji docelowej wirujące skrzydlate stworzenia szamotały się w jej w wnętrzu i nie było to nic nieprzyjemnego, wręcz przeciwnie - cudowne doznanie, nie mające punktu odniesienia, niczego z czym można było to porównać. Ponadwymiarowe, cudowne uczucie, które dało początek wspaniałej historii, cudownej przyjaźni, namiętnej miłości i ... 

(...) odkąd się poznali dźwięk telefonu rozjuszał stado motyli świdrujących ją od środka. Jego głos przyprawiał o dreszcz, a długie, niekończące się rozmowy dawały poczucie bezpieczeństwa i pewności, że jest ktoś, nieważne że daleko, jest i będzie. Na zawsze i na wieczność. 

(...) od chwili gdy dostała pierwszą kopertę z czule napisaną kartką sprawdzanie skrzynki pocztowej kilka razy dziennie stało się rytuałem, któremu towarzyszył dźwięk skrzydeł rozszalałych motyli. Zlokalizowana w skrzynce koperta sprawiała, że motylom udawało się przedostać do gardła, a otwarcie jej wypuszczało je na wolność w akcie wielkiej euforii, radości, szczęścia, czasem nawet łez szczęścia, gdy w środku znajdowała kawałek kory znalezionej na spacerze z czułym dopiskiem, ołówek, świeczkę, drobny liścik, tymbarkowy kapsel z trafnym napisem, mydełko ze słonecznikiem w środku, płatki róży, kartki wyrwane ze starej książki, płytę z nagranymi piosenkami, włos z brody czy zdjęcie. Nie ważne co było prezentem, zawsze sprawiało jej ogromną radość i znów dawało poczucie bezpieczeństwa, że tam daleko jest ktoś, kto myśli i czeka. Kto jest dla niej. I ktoś dla kogo jest ona. 

(...) Stoi na stacji cała w motylach, widzi światło zbliżającego się pociągu, w którym jedzie On. Ile to razy jeszcze będzie jej dane przeżywać te momenty - piękne, lecz smutne zarazem. Bo każde spotkanie kończyło się rozstaniem. A potem znów motyle, potem smutek, motyle, smutek, motyle... Jednak jej przeczucia miały jej nie zawieść, miłość ta miała mieć swoją długą historię, ale o tym jeszcze nie wiedziała.

***

Te cudowne wspomnienia napawają mnie koniecznością dzielenia się z wami. Już kiedyś pisałam o tym, jak bardzo to lubię. Obdarowywanie płynie w mojej krwi. Ale bycie obdarowywanym jest równie piękne. Radość z najmniejszej nawet rzeczy zawsze ogromna. Wtedy właśnie to pokochałam, bycie obdarowywaną. Trafiłam w życiu na cudownego mężczyznę, który potrafi uszczęśliwić mnie najmniejszym drobiazgiem, potrafi obdarować bez okazji, daje mi z siebie ogromne pokłady dobra. Jestem wdzięczna Bogu, że postawił mi Jego właśnie na drodze i pomógł uwierzyć, że to właśnie ta jedyna na świecie osoba. Nie jest przecież łatwo zostawić wszystko, rodzinę, dom, przyjaciół i przenieść swoje życie o kilkaset kilometrów dalej, dla kogoś kogo znamy chwilę. A jednak miałam tą odwagę i jestem sobie za to wdzięczna :)

***

Dziś dzięki temu mam wspaniałą rodzinę, męża i ukochane córeczki. W Mai krwi płynie miłość do obdarowywania, a w Lenki miłość do otrzymywania :) Musiały się przecież jakoś podzielić :D Od jakiegoś czasu Maja biega za nami z koszykiem pełnym darów, kilka razy dziennie obsypuje nas prezentami, od klocka lego po swoje ukochane koniki i myszki. Jej oczy błyszczą radością gdy daje nam te prezenty. Obserwowanie nas, wyczekiwanie naszej reakcji na otrzymany prezent to dla niej coś niesamowicie ważnego. To piękne jak czyste i prawdziwe są emocje dziecka, emocje wymalowane na twarzy. Każdy z nas cieszy się z prezentów najlepiej jak umie, ściskamy się i całujemy po kilkanaście razy. To piękne, rodzinne, miłe, emocjonalne chwile. Takie małe a tak ważne. 

***

Przyrządzenie tego dania chodziło za mną już od dawna. Cieszę się, że w końcu je zrobiłyśmy, bo przy super zabawie - wyszło pyszne!!!! To od was zależy smak  tej potrawy, możecie sami skomponować farsz, tak by zjeść to co lubicie najbardziej!!! :)

















Składniki

Ciasto:

500 g mąki pszennej
300 ml letniej wody
14g suchych drożdży
3 łyżki oliwy
2 łyżeczki soli

 Farsz: 
To co wam wypadnie z lodówki do rąk :)  U nas czerwona cebulka, czerwona fasola i kukurydza :)

Przygotowanie:
Wszystkie składniki wrzucamy do miski i zagniatamy ciasto. Odstawiamy na 1-2 godzin do wyrośnięcia przykryte ściereczką. Po tym czasie dzielimy ciasto na 8 części, rozwałkowujemy na ok 1/2cm i układamy po dwie łyżeczki farszu. Zamykamy na kształt pieroga i dobrze sklejamy. Odstawiamy na 15minut, w tym czasie nagrzewamy piekarnik do 220 stopni. Pieczemy ok 10-12minut. 

SMACZNEGO!!!

środa, 21 stycznia 2015

Zabawa w ... GORĄCĄ CZEKOLADĘ! :)

Duża weranda, huśtawka, ciepło drugiej osoby, koc otulający naszą bliskość i ... gorąca czekolada. Dzieci biegające w koło i śmiejące się głośno. Tak! To jest to marzenie, które nie od dziś świeci swoim nikłym światłem w mojej głowie. Każdy ma takie marzenia, które są stałą w naszym życiu. Są też takie, które wciąż zmieniamy lub udoskonalamy, które co chwilę mają inny wymiar. Jednak marzenie o werandzie jest niezmienne! Nie wyobrażam sobie jej nie posiadać :) Już teraz wiem, że to będzie centrum naszego wszechświata. Miejsce gdzie będą wydarzać się rzeczy małe a piękne! Powitanie tatusia wracającego z pracy, siedzenie na kocu i urządzanie pikniku w letni deszczowy dzień, długie rozmowy podczas siedzenia na schodach, obserwowanie gwiazd i zachwycanie się księżycem, kawa o brzasku, kolacja przy świecach, rysowanie obrazków, zabawy, śmiechy, bieganie... po prostu RODZINNE MIEJSCE TĘTNIĄCE ŻYCIEM ! 

Ale też chwile dla siebie, te właśnie na snucie marzeń, planów czy na wyciszenie się, uspokojenie, Cisza ja i czas. 

Kiedyś był taki czas, że żyliśmy daleko od siebie.
Kiedyś czytając wiersze przez telefon marzyliśmy o czytaniu ich na werandzie.
Kiedyś pijąc wirtualną herbatkę marzyliśmy by pić ją na werandzie.
Kiedyś tuląc telefon do ucha marzyliśmy o tuleniu się do siebie na werandzie.
Kiedyś oglądając gwiazdy gdzieś pośrodku Polski przez kilka dni w roku marzyliśmy o oglądaniu ich każdego wieczoru z naszej werandy.
Kiedyś były marzenia, które wydawały się tak odległe. Dziś nadal są, ale już coraz bliższe spełnienia. Marzenia o naszej osadzie...

Kiedyś usiądę sobie na naszej werandzie, wezmę pudełka wypełnione naszym życiem, przyrządzę sobie tą gorącą czekoladę i opiszę je dla was, to nasze piękne życie ! 
Dziękuję Ci mężu <3

***

Daktyle mogą być idealną alternatywą dla cukierków. Nie dość, że są bardzo słodkie, to jeszcze bogate w wiele witamin (A, C, E, niektóre z grupy B), a także w składniki mineralne takie jak potas, żelazo, magnez, wapń i fosfor. Idealna przekąska dla naszych małych łakomczuchów :) Co więcej zwiększają odporność, dlatego warto się nimi zajadać zwłaszcza teraz - w okresie przeziębień! Przekonałam was? :) Jeśli tak to nie zastanawiajcie się ani chwili, tylko kupujcie trzy składniki i przyrządźcie z nich tą pyszną czekoladę! Dzieciaki będą zachwycone! :)
















Składniki:

1,5 szklanki mleka roślinnego
100 g suszonych daktyli (ok. 3/4 szklanki)
1-2 łyżek gorzkiego kakao
szczypta soli

Przygotowanie:

Wszystkie składniki wymieszać razem w garnku. Doprowadzić do wrzenia, zmniejszyć ogień i gotować ok. 5 minut na minimalnym ogniu. Zdjąć z palnika i zmiksować blenderem ręcznym. Pić póki gorąca!!! :)

SMACZNEGO! :)