Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obiad. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obiad. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 17 października 2017

Zabawa w ... PALUSZKI RYBNE Z ŁOSOSIA W PANIERCE JAGLANEJ! :)



Wiem, że zbyt rzadko dzielę się z Wami przepisami, ale naprawdę staram się najmocniej jak potrafię. Dziś kolejny przepis z cyklu ulubionych i szybkich obiadów dla głodnych, małych brzuszków. 

Nadeszła jesień,a u nas wraz z nią nadeszła ospa. Przesiedziałyśmy cały miesiąc w domu, na szczęście miesiąc w większości deszczowy i ponury. W końcu możemy odetchnąć świeżym powietrzem, wręcz zachłysnąć się nim. Tak piękny powrót do normalności zaserwowała nam matka natura, że nasza wdzięczność jest nieopisana. Tak ciepła, słoneczna jesień cieszy serce i duszę. Mam wrażenie jakby miała trwać i trwać, a może to takie marzenie, w które zbyt mocno wierzę ? Wiem, wiem, że to się zaraz skończy, dlatego cieszymy się tym najmocniej. Łapiemy promienie słoneczne i witaminy. Wszystko wydaje się odmienione, wszystko się człowiekowi chce. Liście spadające z drzew z lekkim podmuchem wiatru nie przeszkadzają, nawet wtedy gdy grabisz je na okrągło. Słońce oślepiające swoim blaskiem nie drażni, mimo, że musisz mrużyć oczy by cokolwiek dojrzeć. To taki piękny czas kiedy wszystko jest na TAK,a życie wydaję się mieć lepszy smak, piękniejszy zapach i jeszcze bardziej wyjątkowy wygląd. 

poniedziałek, 11 września 2017

Zabawa w ... LAZANIĘ Z CUKINIĄ! :)


Nadszedł czas na nowy cykl. I choć mam tendencje do zaczynania i nie kontynuowania, to tym razem jestem dobrej myśli. Dlaczego? To cykl "Mama sama bawi się w gotowanie". Uwielbiam mieć komfort wcześniej przygotowanego obiadu, więc często wykorzystując czas pomiędzy porannymi warsztatami a odebraniem dziewczynek, poświęcałam właśnie na gotowanie. I nie zamierzam tego zmieniać, choć jak maszyna warsztatowa nakręci się na nowo zapewne nie będzie to tak łatwe. Tymczasem jednak gotuję każdego dnia, by obiad czekał w domu na wiecznie głodne brzuszki moich córek. 

poniedziałek, 31 lipca 2017

Zabawa w ... TORTILLE! :)


Gdy moje dzieci chorują, ja również. Choruję na strach, obawę, złość. Zastanawiam się po co, dlaczego? I nieważne czy jest to zwykły katar czy wysoka temperatura, zawsze wprowadza mnie to  w ten sam stan. Jednak po pierwszej fali rozgoryczenia zaczynam myśleć inaczej. Cieszę się, że to tylko katar, tylko kaszel, tylko temperatura. Zastanawiam się skąd miałabym siłę by było to coś więcej, poważniej. Modlę się by nigdy nie spotkało mnie nic trudniejszego, bo czuję, że nie dałaby rady. Pewnie to jedynie złudzenie, bo gdy jest się rodzicem sytuacje ekstremalne wywołują w nas nowe pokłady sił, energii i samozaparcia. Nagle mamy odwagę, by działać, mamy wiarę i zaufanie do własnej intuicji. Nagle czujemy się supermocni, bo mamy dla kogo.

sobota, 8 października 2016

Zabawa w ... BURGERY Z DYNI! :)


Boję się o moje dzieci. Ten strach czasami sprawia, że czuję się dziwna, naiwna, nie z tego świata. Chcę uciec, schować się gdzieś przed światem. Nie sama oczywiście, ale całą rodziną. Zamieszkać głęboko w lesie i ukryć się przed całym złem tego świata. Złem codzienności.

sobota, 5 grudnia 2015

Zabawa w ... PIEROGI!!! :)

Kilka ładnych lat temu o tej porze siedziałam jak zawsze w swoim pokoju i odliczałam dni, godziny i minuty do jego przyjazdu. Zawsze tak robiliśmy. O każdej porze dnia i nocy wiedziałam ile jeszcze musi minąć długich dni do kolejnego spotkania. 
To spotkanie miało być wyjątkowe. Jedyne w swoim rodzaju. Znaczące. To spotkanie sprawiło, że zakochaliśmy się w sobie na całego. Pierwszy pocałunek, pierwsze miłosne przytulenie, pierwsze siedzenie w szafie :) Ależ byliśmy wtedy szaleni. Młodzi. Zakochani po uszy. Zauroczeni sobą nawzajem. Zamyśleni o sobie. Wiecznie głodni siebie. Zawsze stęsknieni. To co Nas łączyło było ponadwymiarowe. Naprawdę wyjątkowe, nieziemskie. Miłość przez wielkie M. 
I tak miało być do końca świata i jeden dzień dłużej...

Czasami w tym wielkim zabieganiu staję jak wryta, przestraszona i zaczynam obawiać się, że gdzieś to zgubiliśmy. Boję się wtedy bardzo. Myślę sobie: "A miało być tak pięknie, miało nie wiać w oczy nam i ociekać szczęściem. Miało być sto lat, sto lat..." I gdzie to się podziało? Gdzie to idealne życie, które tak sobie wymarzyliśmy ? Gdzie te brak sprzeczek, bark kłótni i niedogadań? Gdzie ten spokój ? Gdzie te rozmowy wieczorne, zamiast kłótni w emocji - niepotrzebnych zupełnie? 

Ale po chwili uświadamiam sobie, że to jest właśnie to nasze idealne życie. Mamy siebie. Kochamy się. I choć czasem się boczymy, Miłość nie pozwala by trwało to zbyt długo. Zawsze MIŁOŚĆ zwycięża. I w ułamku sekundy zapominamy, że przed chwilą targały nami inne emocje. I doceniamy to, że mamy SIEBIE. Doceniamy wszystko co wokół Nas się wydarza. Czasami trzeba po prostu spojrzeć na to wszystko z perspektywy czasu i docenić te chwile. Docenić MIŁOŚĆ i dostrzec ją w każdym najdrobniejszym geście. Bo na przykład to, że ja sobie tu siedzę i piszę, a Mąż ogarnia całą stertę naczyń z naszej zabawy w gotowanie, a właściwie pieczenie, to to jest właśnie MIŁOŚĆ.

MIŁOŚĆ to uśmiech.
MIŁOŚĆ to myśli o Nim/Niej.
MIŁOŚĆ to zjadanie zimnych posiłków.
MIŁOŚĆ to wspólna modlitwa.
MIŁOŚĆ to odnalezienie jej zagubionej rękawiczki.
MIŁOŚĆ to cierpliwość.
MIŁOŚĆ to całowanie jej gdy wychodzisz do drugiego pokoju
MIŁOŚĆ to... 

Kiedyś wypisywaliśmy sobie miliony takich drobnych gestów, które składają się na to proste słowo MIŁOŚĆ. Spróbujcie i Wy - to świetna zabawa, cudowna przyjemność sprawiona drugiej osobie i idealny pomysł na spojrzenie na wszystko z lepszej perspektywy! :)

***

A w związku z tym, że o Miłości to i o Świętach. A z okazji nadchodzących Świąt postanowiłyśmy podjąć w końcu wyzwanie i po raz pierwszy(!) zrobiłyśmy pierogi! :) To był również mój pierwszy raz! :) Wyszło prze-mega-pysznie!

Proponujemy Wam najprostsze nadzienie, a jakże idealne dla dzieci w ten Świąteczny Czas! :) Pieczarki z dużą ilością majeranku - to jest to!


Składniki:
Ciasto:
300 g mąki
125 ml gorącej wody
2 łyżki oleju
1 jajko 
szczypta soli

Farsz:
500 g pieczarek
2 średnie cebule
sól, pieprz
1-2  łyżki majeranku
1/4 łyżeczki papryki wędzonej
masło klarowane do smażenia

oliwa lub roztopione masło klarowane do podania

Przygotowanie:

Farsz: Cebulę kroimy w drobną kostkę, podsmażamy na maśle klarowanym posypując odrobiną soli. Gdy cebulka lekko się zarumieni wrzucamy pokrojone bardzo drobno pieczarki oraz wszystkie przyprawy i podsmażamy ok. 10 minut. Gdy farsz jest gotowy - studzimy go i przygotowujemy ciasto.
Mąkę przesiać do miski, dodać sól. Do zagotowanej wody włożyć masło i roztopić, stopniowo wlewać do mąki, mieszając wszystko łyżką, na razie jeszcze niedokładnie. Dodać jajko i połączyć wszystkie składniki, zagnieść gładkie ciasto. Wyłożyć na podsypany mąką blat i wygniatać przez kilka minut. Zawinąć w folię i odstawić na ok. 30 minut. Ciasto podzielić na 4 części i kolejno rozwałkowywać na cienki placek (około 2 - 3 mm), obsypując w razie potrzeby stolnicę mąką. Z ciasta wykrawamy kółka, nakładamy na środek farsz, składamy na pół i sklejamy dokładnie brzegi. Gotowe pierogi gotujemy w lekko osolonej wodzie do momentu aż wypłyną, a potem jeszcze ok 2-3 minuty. 

/przepis na ciasto z bloga www.kwestiasmaku.com/

























piątek, 16 października 2015

Zabawa w ... KOPYTKA MARCHEWKOWE! :)

Byliśmy wczoraj na spotkaniu. Gdy usłyszałam temat - podnoszenie pewności siebie - musiałam tam być. Tego przecież mi brakuje, bardzo brakuje. To zaskakujące na jak różne sposoby można odebrać słowa wypowiadane przez jedną osobę. Jak krótki wykład może poruszyć do głębi. Ale chyba o to właśnie chodziło. Powrót do dzieciństwa, powrót do dawnych czasów, które nie minęły. Za którymi drzwi nie zostały zatrzaśnięte, od których tak ciężko się odciąć. To wydaje się takie proste. Zamknąć, zapomnieć, odciąć, oderwać się. Otworzyć nowy rozdział, rozpocząć historię od czystej kartki, bronić tej czystości przed tym co nas goni, zabawić się z tym w chowanego i przestać szukać. Nie, to wcale nie jest proste. To bardzo trudne. Czasami pomaga płacz. Czasami wypowiedzenie tego głośno. Wyrzucenie z siebie tego co dręczy. Tylko dlaczego to takie ciężkie? Dialogi w głowie prowadzone godzinami, głos uwięziony w gardle kurczowo trzyma się krtani, by tylko nie zostać wypchniętym. To naprawdę możliwe, chcieć coś powiedzieć a nie móc. Tak jakby stać się niemym. Chcieć to móc - nie zawsze to takie łatwe, takie banalne. Chcieć, a potrafić czegoś dokonać to jakby odległe bieguny, które wymagają dużo pracy, by zbliżyć się do siebie i zamknąć tą przestrzeń, która przeszkadza. Wystarczy o sobie dobrze myśleć i od razu wszystko nabiera nowej perspektywy? A co jeśli te myśli, wyobrażenia o sobie są jednym, a wiara w to, że może tak być to coś zupełnie innego ... ? Czasami trzeba długo czekać, by myśli pokryły się z rzeczywistością. Czasami okazuje się, że rzeczywistość jest lepsza. Trzeba w to tylko uwierzyć.

Czekam z niecierpliwością na kolejne spotkania. 

***

A teraz czas się uśmiechnąć, bo mamy dla Was bardzo pozytywne, pomarańczowe - ale nie z pomarańczy - kopytka! :) A do nich pyszny "sos".  Zabawa przy nich była świetna, a konsumpcja przepyszna! :) Spróbujcie razem z dzieciakami! :)



Składniki:

25 dag marchewki
25 ziemniaków
20 dag mąki pszennej (może być razowa)
1 jajko
1/2 łyżeczki soli

sos:
2 łyżki masła klarowanego
1 cebula
kilka listków mięty
szczypta soli
garść nerkowców

Przygotowanie:

Marchewkę i ziemniaki obieramy i gotujemy do miękkości. Studzimy i ugniatamy. Dodajemy mąkę, jajko i sól. Dokładnie mieszamy. Wyjmujemy ciasto na stolnicę, podsypujemy mąką i formujemy wałeczki. Odcinamy kluseczki, na każdej odciskamy ząbki widelca i wrzucamy na wrzącą, lekko osoloną wodę. Gotujemy aż wypłyną. Przygotowujemy sos. Cebulkę kroimy w drobną kostkę, nerkowce rozgniatamy w moździerzu. Na patelni rozgrzewamy masło klarowane, wrzucamy cebulkę i podsmażamy chwilę. Dorzucamy nerkowce, sól i miętę. Jeszcze chwilkę podsmażamy. Kładziemy na kopytkach i podajemy.

/przepis na kopytka pochodzi z książki "Rok w kuchni", sos jest naszym wymysłem :)/




















SMACZNEGO!!!

poniedziałek, 14 września 2015

Zabawa w ... DYNIOWĄ PIZZĘ! :)


Bywają czasami takie dni, że człowiekowi nic się nie chce. Najchętniej zaszyłby się pod ciepłym kocem, z gorącą herbatką i dobrą książką! Dlaczego więc gdy przychodzi wieczór, długi, bo dzieci dawno śpią, samotny bo mąż odsypia pracownicze wyjazdy, a ja nie robię tego co tak bardzo kiedyś przecież kochałam. Nie siedzę pod kocem, na naszej niezastąpionej sofie z książką, których stos rośnie w górę, zamiast znikać. Dlaczego nie potrafię uwolnić się od tego ustrojstwa technologii? Tylko siedzę i patrzę, przeglądam, zachwycam się, koduję, zapisuję, inspiruję się. Na działania wyższych lotów mój mózg i tak nie ma już sił. Przecież czasami powinnam się wyłączyć i oddychać ciszą, uwolnić myśli i przenieść się choć na chwilę w inny świat... i jutro Wam o nim opowiedzieć. 

Dobranoc Kochani!

czwartek, 3 września 2015

Zabawa w ... TACOS Z SAŁATKĄ I SOSEM JOGURTOWYM! :)

To takie ciężkie uświadomić sobie jak łatwo wspomnienia uciekają z naszej głowy. Jak trudno przypomnieć sobie chwile, ciekawe zdarzenie czy osoby, które miały dla Nas ogromne znaczenie. Kiedyś miałam do ludzi pamięć doskonałą. Jedno spojrzenie na twarz i już wiedziałam kto to jest, skąd, gdzie poznany i jak. Teraz spotykam ludzi, mijam ich na ulicy i nie poznaję albo poznaję, ale nie wiem skąd się znamy. Nie daj Boże żebyśmy jeszcze zaczęli rozmawiać, wtedy palę się ze wstydu nie potrafiąc ściemniać, nawijać, udawać - nawet dla dobra sprawy. Czy to ja się starzeję, czy po prostu z wiekiem znamy coraz więcej ludzi i coraz częściej gubimy się w rozrachunku ? Czy tak samo dzieje się w przypadku wspomnień? Coraz więcej nowych, świeżych pojawia się w naszych umysłach i te w zakamarkach pamięci wypychamy całkowicie ? Jak sprawić by nie zapominać ? Mam wrażenie, że teraz w dobie aparatów cyfrowych nie przywiązujemy wagi do tego by zapamiętać dany moment, daną chwilę. Pstrykamy dziesiątki zdjęć i nie uświadamiamy sobie w pełni ważności przeżywanych chwil. Jednak zdjęcia zginą w czeluści komputerowego dysku i tak samo w naszej pamięci. Brak czasu na wybieranie spośród tak wielu zdjęć tych wyjątkowych sprawia, że po prostu zapominamy. A kiedyś na kliszy miało się 24 klatki do wykorzystania przez 8 dni kolonii i wtedy tak bardzo skupialiśmy się na przeżywanych momentach i tych godnych, by zająć kolejną wolną klatkę, że nawet te których nie ma na zdjęciach pozostają w naszej pamięci na dłużej.

Też tak macie ?

***

Dzisiaj w naszym menu proponujemy Wam pyszne tacos z sałatką "meksykańską" i sosem jogurtowym! Tortille przygotowujemy z tego przepisu, a sałatkę tak:



Składniki:

1 brokuł
1 puszka kukurydzy
1 puszka czerwonej fasoli lub 1 szklanka ugotowanej czerwonej fasoli
1 pomidor
kiełki brokuła

1 szklanka jogurtu naturalnego
1 ząbek czosnku
sól, pieprz do smaku

Przygotowanie:

Brokuł dzielimy na różyczki i gotujemy ok 5 minut, zalewamy zimną wodą. Pomidora kroimy w małą kostkę. Wszystkie składniki oprócz kiełków wrzucamy do miski i mieszamy. Składniki na sos jogurtowy mieszamy w miseczce. Możemy nim polać warzywa od razu i wymieszać lub dopiero gdy włożymy je do tortilli. Naszą sałatkę wkładamy do tortilli złożonych na pół, polecamy sosem i posypujemy kiełkami. 


















SMACZNEGO!!!