poniedziałek, 14 września 2015

Zabawa w ... DYNIOWĄ PIZZĘ! :)


Bywają czasami takie dni, że człowiekowi nic się nie chce. Najchętniej zaszyłby się pod ciepłym kocem, z gorącą herbatką i dobrą książką! Dlaczego więc gdy przychodzi wieczór, długi, bo dzieci dawno śpią, samotny bo mąż odsypia pracownicze wyjazdy, a ja nie robię tego co tak bardzo kiedyś przecież kochałam. Nie siedzę pod kocem, na naszej niezastąpionej sofie z książką, których stos rośnie w górę, zamiast znikać. Dlaczego nie potrafię uwolnić się od tego ustrojstwa technologii? Tylko siedzę i patrzę, przeglądam, zachwycam się, koduję, zapisuję, inspiruję się. Na działania wyższych lotów mój mózg i tak nie ma już sił. Przecież czasami powinnam się wyłączyć i oddychać ciszą, uwolnić myśli i przenieść się choć na chwilę w inny świat... i jutro Wam o nim opowiedzieć. 

Dobranoc Kochani!


***

Zaczęła się od książki, a skończyła na filmie. Moja przygoda z "Pamiętnikiem" Nicolasa Sparksa. Zazwyczaj jestem zdania, że książka jest lepsza niż film i zawsze czytam najpierw książkę, a potem oglądam film jeśli pojawia się na ekranach kin. Jednak przy "Pamiętniku" tak nie jest, nie ma znaczenia czy czytam książkę po raz dziesiąty, czy oglądam film po raz setny. Zawsze się zachwycam, wzruszam, przeżywam. Obie wersje są przepiękne i choć jak to zwykle bywa film nagina i przeinacza fakty, ale w tym przypadku wcale mi to nie przeszkadza. 

Trafiłam na tą książkę akurat wtedy, gdy miłość do mego męża dopiero rozkwitała. Gdy byliśmy w pierwszej fazie zauroczenia, tej gdy zachwycasz się tą drugą osobą, robisz z nią wszystko co tylko przyjdzie ci do głowy, pstrykasz miliony zdjęć, zachowujesz paragony i opakowania po słodyczach zjedzonych wspólnie, nagrywasz filmiki i oglądasz je po tysiąckroć gdy walczysz z tęsknotą, czytasz wiersze przez telefon i rozmawiasz godzinami. 
I w tej książce i w tym filmie zobaczyłam NAS. I od tamtej pory to jest NASZ film i chyba dziś znów go oglądniemy i zachwycimy się nim, tak jak ja wczoraj zachwyciłam się po raz kolejny książką...

***

Skoro jakoś tak zeszło na miłość i wspomnienia, to powinniście wiedzieć, że NASZE danie to pizza, która najlepiej smakuje spod rąk mego męża. Chociaż rączki dziewczyn zdają się go doganiać w tej sztuce :) Dziś mamy dla Was propozycję na dyniowe ciasto na pizzę! Nie dość, że pięknie się prezentuje, to do tego świetne smakuje! Spróbujcie! Niby to samo danie, a jednak inne! :) U nas podane ze szpinakiem, pieczarkami i kukurydzą! I do tego każdy przygotował taki kształt jaki tylko chciał :)




























Składniki:

4 szklanki mąki
1 jajko
4 łyżki oleju
40 g drożdży
1/2 kubka ciepłej wody
1 łyżeczka soli
2-3 łyżki puree z dyni

Przygotowanie:

Drożdże rozpuszczamy w wodzie. Na stolnicę wysypujemy mąkę, dodajemy olej, jajko i sól. Stopniowo dolewamy drożdże i wyrabiamy ciasto, dodajemy puree z dyni i dalej wyrabiamy. Sekretem pysznego ciasta jest długie wyrabianie. Można odstawić do wyrośnięcia ale my rzadko to robimy ;) Dodajemy dodatki według uznania! Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 160 stopni przez ok 15 minut :)

SMACZNEGO!

3 komentarze:

  1. Piękne pizze i serduszko i misio-chyba ;-) z dodatkiem dyni do ciasta super pomysł... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż za ciekawy przepis - dyniowa pizza mmm:)

    OdpowiedzUsuń
  3. To chyba Świnka Peppa :-)

    OdpowiedzUsuń