środa, 28 października 2015

Zabawa w ... PALUSZKI ORKISZOWE! :)

Lubię tą ciszę. Nie zawsze, ale jednak. Jest mi potrzebna, czasami tak jak powietrze. Często wtedy tęsknię, ale cisza uspokaja mnie wewnętrznie. Nie mam potrzeby wyjść, rozerwać się, odreagować w taki sposób. Cisza mnie odreagowuje. Cisza w domu. Słyszę ją teraz. Oddycham. Odpoczywam. W te pięć spokojnych minut, kiedy siedzę i piszę - odpoczywam. Dom posprzątany, obiad ugotowany, a deser zaplanowany na wspólne gotowanie. Łapię powietrze. Zegarek nakazuje już wyjść. Kawa już prawie bulgocze i krzyczy by ją zabrać ze sobą. Wychodzę po moje córki. Kawę zabieram dla męża. A ja otrzymam w zamian ich uśmiechy. Zobaczę miłość w ich oczach. Pomyślę sobie - ocknij się w trudnych chwilach i te obrazy sobie przypomnij. Te najpiękniejsze, lepszych chwil nie ma. Kocham, oddycham, żyję, myślę ... ich, nimi, dla nich, o nich. Na ZAWSZE i na WIECZNOŚĆ.

***

Od niedawna dzielimy się tym przepisem z dzieciakami na warsztatach, więc postanowiliśmy podzielić się również z Wami tutaj :) Przepis zdobyliśmy na ostatnich warsztatach w Food Lab Studio z Maią Sobczak. Zapraszamy Was na jej bloga http://qmamkasze.pl/  i zachęcamy do sięgnięcia po jej książkę! Ale o tym jeszcze na pewno napiszemy więcej! :-)

PALUSZKI ORKISZOWE!



Składniki:

5-7 łyżek mąki orkiszowej
1-3 łyżki cukru trzcinowego
1 łyżeczka gorzkiego kakao
2 łyżki masła klarowanego
¼ szklanki mleka ryżowego lub migdałowego
Szczypta soli
Szczypta cynamonu i kardamonu
1 łyżka masła orzechowego (opcjonalnie)
1 łyżka ziaren sezamu ( jeśli akurat nie mamy, można pominąć )

Przygotowanie:

Wszystkie składniki mieszamy ze sobą i zagniatamy ciasto. Może być trochę klejące, ale nie podsypujcie zbyt dużo mąki! Wałkujcie długie i cienkie paluchy (choć dziewczynki dziś poszalały i zrobiły różne kształty), układajcie na papierze do pieczenia i pieczcie 10-15 minut w 180 stopniach.

UWAGA! UZALEŻNIAJĄ!






















KOCHAM ICH! <3







SMACZNEGO!!!

piątek, 23 października 2015

Zabawa w ... DYNIOWE PANKEJKI! :)


Tak szybko i niespodziewanie wkradła się tęsknota w ich małe serduszka. Tęsknota wielka, niewypowiedziana. Taka, która każe im biegać od okna do okna jak tylko zrobi się ciemno, bo przecież to oznacza powrót. Tęsknota, która każe im łkać gdy tylko coś się wydarzy. Tęsknota, która mówi, że pocieszające ramiona mamy to już nie to samo. Taka, która sprawia, że nawet mi łza się w oku kręci. Tęsknota taka, że rozkwitają na nowo, po powrocie taty do domu, odżywiają i szaleją. Gdyby mogły to i do północy by szalały. Byle by tylko się powygłupiać, pośmiać, poprzytulać. I choć czasami wkrada mi się cicha zazdrość, bo ja przecież dla nich wszystko, z nimi zawsze i wszędzie, na każde zawołanie. Poukładam puzzle i potańczę, pośpiewam i powygłupiam się totalnie. Razem malujemy farbami, gotujemy, rysujemy. Razem budujemy z klocków i czytamy. A tu nagle mama jest gdzieś obok, mamy ramiona nie pocieszą i nie utulą do snu bo musi być tato.

wtorek, 20 października 2015

Zabawa w ... OLIWĘ NOEV I CAPRESE INACZEJ ! :)

Chleb jest jak miłość... pachnie, tak, że zapiera dech, tak, że chce się ten zapach czuć bez ustanku. Upajamy się nim i chcemy więcej i więcej. Jego skórka jest chrupiąca, lekko twarda, udaje niedostępną. Trzeba obchodzić się z nią delikatnie, nic na siłę, ostrożnie. Okruszki podczas krojenia rozpryskują się, powoli, stopniowo odsłaniając przed nami to co najlepsze, tak długo wyczekiwane, Przygotowane z precyzją, dbałością o każdy szczegół, z delikatnością i ostrożnością, by przypadkiem nie zranić nim jeszcze narodzi się to, co wydaje się tak odległe. Mimo, że z natury jesteśmy niecierpliwi, warto ostudzić pośpiech, dać czas na rozwój, dać czas na to by ukazało nam się coś pięknego. Coś, co zostanie z nami na zawsze, od czego się nie uwolnimy. Coś co raz  spróbowane uzależni i to będzie najwspanialszy z nałogów. Nałóg, od którego nie będziemy chcieli się uwolnić, w który wręcz będziemy brnąć i będziemy smakować na wiele różnych sposobów. Chleb. Miłość.

Chleb i oliwa. Pasują do siebie idealnie. Stworzeni dla siebie. Idealnie.

Oliwa, którą otrzymaliśmy ostatnio od firmy NOEV to DECIMI BIOLOGICO. Wspaniały, harmonijny, bardzo wyrazisty smak i piękny, zielono - złoty kolor dają intensywne odczucia smakowe. Oliwa ta jest wyjątkowa, oliwki zbierane były metodą ręczną, napełniono nią jedynie 2800 butelek! Tym bardziej czujemy się wyróżnieni, że otrzymaliśmy właśnie tą oliwę. Uwierzcie, że jej walory smakowe zachwycą was i uzależnią niemalże jak świeży bochen chleba!!! 

Na naszym śniadaniu podaliśmy świeży chleb pszenny na zakwasie oraz twarożek z migdałów, który przygotowaliśmy podczas robienia mleka migdałowego. Podaliśmy go jak sałatkę caprese z pomidorem oraz bazylią i polaliśmy OLIWĄ DECIMI BIOLOGICO od NOEV.

MLEKO MIGDAŁOWE I SEREK MIGDAŁOWY:

100 g migdałów
1 szklanka wody
opcjonalnie 1 łyżka syropu klonowego

1 pomidor
kilka listków bazylii
sól, pieprz, oliwa

Migdały moczymy całą noc. Jeśli chcemy przygotować z nich twarożek, musimy obrać je ze skóry. Odcedzamy wodę, obieramy orzechy, wsypujemy do blendera kielichowego, zalewamy 1 szklanką wody i dodajemy syrop klonowy. Miksujemy przez minutę. Przelewamy przez gazę lub pieluchę tetrową i dokładnie odciskamy. Uformowaną kulkę w gazie chowamy do lodówki na kilka godzin. Kroimy na plastry i podajemy z pomidorem, bazylia i oliwą. Oprószamy solą i pieprzem.

/ przepis według Mai Sobczak z http://qmamkasze.pl/ /




















piątek, 16 października 2015

Zabawa w ... KOPYTKA MARCHEWKOWE! :)

Byliśmy wczoraj na spotkaniu. Gdy usłyszałam temat - podnoszenie pewności siebie - musiałam tam być. Tego przecież mi brakuje, bardzo brakuje. To zaskakujące na jak różne sposoby można odebrać słowa wypowiadane przez jedną osobę. Jak krótki wykład może poruszyć do głębi. Ale chyba o to właśnie chodziło. Powrót do dzieciństwa, powrót do dawnych czasów, które nie minęły. Za którymi drzwi nie zostały zatrzaśnięte, od których tak ciężko się odciąć. To wydaje się takie proste. Zamknąć, zapomnieć, odciąć, oderwać się. Otworzyć nowy rozdział, rozpocząć historię od czystej kartki, bronić tej czystości przed tym co nas goni, zabawić się z tym w chowanego i przestać szukać. Nie, to wcale nie jest proste. To bardzo trudne. Czasami pomaga płacz. Czasami wypowiedzenie tego głośno. Wyrzucenie z siebie tego co dręczy. Tylko dlaczego to takie ciężkie? Dialogi w głowie prowadzone godzinami, głos uwięziony w gardle kurczowo trzyma się krtani, by tylko nie zostać wypchniętym. To naprawdę możliwe, chcieć coś powiedzieć a nie móc. Tak jakby stać się niemym. Chcieć to móc - nie zawsze to takie łatwe, takie banalne. Chcieć, a potrafić czegoś dokonać to jakby odległe bieguny, które wymagają dużo pracy, by zbliżyć się do siebie i zamknąć tą przestrzeń, która przeszkadza. Wystarczy o sobie dobrze myśleć i od razu wszystko nabiera nowej perspektywy? A co jeśli te myśli, wyobrażenia o sobie są jednym, a wiara w to, że może tak być to coś zupełnie innego ... ? Czasami trzeba długo czekać, by myśli pokryły się z rzeczywistością. Czasami okazuje się, że rzeczywistość jest lepsza. Trzeba w to tylko uwierzyć.

Czekam z niecierpliwością na kolejne spotkania. 

***

A teraz czas się uśmiechnąć, bo mamy dla Was bardzo pozytywne, pomarańczowe - ale nie z pomarańczy - kopytka! :) A do nich pyszny "sos".  Zabawa przy nich była świetna, a konsumpcja przepyszna! :) Spróbujcie razem z dzieciakami! :)



Składniki:

25 dag marchewki
25 ziemniaków
20 dag mąki pszennej (może być razowa)
1 jajko
1/2 łyżeczki soli

sos:
2 łyżki masła klarowanego
1 cebula
kilka listków mięty
szczypta soli
garść nerkowców

Przygotowanie:

Marchewkę i ziemniaki obieramy i gotujemy do miękkości. Studzimy i ugniatamy. Dodajemy mąkę, jajko i sól. Dokładnie mieszamy. Wyjmujemy ciasto na stolnicę, podsypujemy mąką i formujemy wałeczki. Odcinamy kluseczki, na każdej odciskamy ząbki widelca i wrzucamy na wrzącą, lekko osoloną wodę. Gotujemy aż wypłyną. Przygotowujemy sos. Cebulkę kroimy w drobną kostkę, nerkowce rozgniatamy w moździerzu. Na patelni rozgrzewamy masło klarowane, wrzucamy cebulkę i podsmażamy chwilę. Dorzucamy nerkowce, sól i miętę. Jeszcze chwilkę podsmażamy. Kładziemy na kopytkach i podajemy.

/przepis na kopytka pochodzi z książki "Rok w kuchni", sos jest naszym wymysłem :)/




















SMACZNEGO!!!