wtorek, 17 listopada 2015

Zabawa w ... ZUPĘ KREM ZE ŚWIEŻYCH POMIDORÓW! :)


Złość. Nerwy. Zdenerwowanie. Rozkłada mnie to na łopatki. Wystarczy sekunda by z tej złości się rozryczeć, ale co z tego skoro jest już za późno. Po raz kolejny nie potrafiłam tego utrzymać na wodzy. Po raz kolejny puściły hamulce. Pozostał tylko żal, smutek, złość na samą siebie. Dlaczego tego nie potrafię? Dlaczego tak mi trudno spokojnie przyjąć co prawda ciężką, ale do opanowania sytuację? Liczenie do dziesięciu kompletnie nie pomaga, czasami jedynie bardzo długi i głęboki oddech. To tylko dzieci, moje własne, ukochane dzieci. To tylko kolejna, jedna z wielu tych samych sytuacji. To tylko kolejna nieudana próba. To tylko znowu czepiający się, ale kochający mąż. To tylko...


TYLKO. Jedynie. Wyłącznie. Zaledwie. Raptem. Nie więcej. Jakie to proste, prawda?

I choć czasem jest nerwowo, czasami łzawo a czasami głośno, to siła jaką jest rodzina, jaką jest uśmiech, pocałunek, ociekający śliną całus, przytulenie, ciepłe "mamuś" potrafi wynagrodzić wszystko. I nie będę was okłamywać - wiara w to, że nie jestem jedyna, że u wielu z Was jest tak samo - również daje mi siłę. Bo w kupie siła! 

Jesteśmy tylko ludźmi. Pełnymi emocji, sprzecznych, różnych, wielu emocji. I zapewne każdy z nas doświadcza tych wszystkich uczuć, ale mam nadzieję, że w każdym z Was MIŁOŚĆ zwycięża wszystko!I to, że tak Kocham daje mi siłę. Bo przecież kocham ponad wszystko, ponad miarę. I daję z siebie wszystko!!! Miłością staram się wypełniać każdy dzień, każdą chwilę. Gdy odbieram je z przedszkola z miłością przytulam, z zachwytem oglądam kolejne wykonane prace, z matczyną cierpliwością chodzę po szatni, do "siku" co chwilę i jako ostatnie opuszczamy przedszkole, budząc tym samym uśmiech na twarzach Pań. Z miłością spacerujemy sobie, śpiewamy czasem i po godzinie docieramy do domu. I nawet w deszczu z tą miłością w sercu jest pięknie! W domu lubię jak urzędują ze mną w kuchni, czy obok mnie przy prasowaniu. Patrzę na nie z miłością i wdzięcznością, że są. Z pokładami cierpliwości czekamy na tatusia, i myjemy się bardzo powoli, by już był gdy wyjdziemy z łazienki. A gdy go nie ma, z miłością tulimy się, rozmawiamy, czytamy. W przyjemnym oczekiwaniu. I jasne, że czasami, po raz kolejny się zdenerwuję, czasami jest płacz i bolące nóżki, obiadu mi czasem nie dadzą ugotować, a na tatę czekamy w morzu łez. Ale zawsze towarzyszy nam MIŁOŚĆ!

***

Skoro już o miłości to i na czerwono dziś serwujemy :) A mianowicie zupa krem ze świeżych pomidorów. Pyszna. Czerwona. Bazyliowa. Przyjemna. Smaczna. Spróbujcie i dopiszcie swoje doznania!!!! :)



Składniki:

2 kg pomidorów
2 duże cebule
2-3 ząbki czosnku
ok. 1 l wody lub bulionu
sól, pieprz, bazylia, cukier - do smaku
oliwa

Przygotowanie:

Pomidory sparzamy i obieramy ze skórki. Kroimy w kostkę. Cebulę obieramy i kroimy w piórka, podsmażamy w garnku na oliwie. Delikatnie posypujemy solą. Po chwili dodajemy posiekany czosnek i podsmażamy jeszcze chwilkę. Dodajemy pomidory, doprawiamy solą, pieprzem, bazylią i cukrem. Podsmażamy ok. 5 minut. Zalewamy wodą lub bulionem i gotujemy 20 minut. Po tym czasie miksujemy i podajemy! :) 





















SMACZNEGO!!!

1 komentarz:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń