poniedziałek, 17 listopada 2014

Zabawa w ... BAKŁAŻANY ZAPIEKANE Z KASZĄ GRYCZANĄ! :)

Spokój. W ostatnich dniach, w końcu w moim szalonym pędzie, czuję spokój. I choć głowa nadal pęka od pomysłów, mąż już tylko przytakuje "tak, ładnie ładnie", "tak Kochanie, świetny pomysł", "masz rację Skarbie" i tak dalej. Podziwiam go za jego pokłady cierpliwości :) Ale mimo to, czuję po prostu luz. W końcu udało mi się rozpocząć przygotowania do świąt dużo wcześniej. Wszystko oczywiście pozaczynane na raz, ozdoby, prezenty, dekoracja stołu. Wszystko hand made. I choć wydaje mi się, że wszystko już mam ustalone i w głowie namalowane, to co chwila nowe pomysły się rodzą, ale od tego nie ucieknę, muszę biec równo z tymi myślami, by ich nie gubić gdzieś po drodze. Ten spokój mnie zaskakuje, ale uwielbiam ten stan. Oby już taki ze mną pozostał. 

Nie zapominam w tym wszystkim o gotowaniu z moimi gwiazdkami, zdjęcia piętrzą się w komputerze, a ja nadal w kuchni, wciąż coś nowego, coś pysznego, coś z myślą o was :) Niebawem również z myślą o świętach, ale dziś coś jeszcze nie w klimacie świąt, a w klimacie obdarowywania. Jakiś czas temu ponownie dostaliśmy kilka prezentów, które były wyzwaniem i tak z jajek wiejskich przygotowaliśmy jagielnicę, o której mowa tutaj :) Tym razem wykorzystaliśmy kaszę gryczaną, z której powstały faszerowane bakłażany :) Sam farsz zajadałyśmy ze smakiem, ale podany w bakłażanowej łódeczce pod pierzynką z mozzarelli. PYSZNOŚCI! :)










Składniki:

1 bakłażan
kilka suszonych pomidorów
1 cebula
1 ząbek czosnku
1 szklanka passaty
1 kulka mozarelli
1 szklanka ugotowanej kaszy gryczanej

Przygotowanie:

Bakłażana kroimy wzdłuż na równe połówki. Łyżką dokładnie wyciągamy miąższ i drobno kroimy. Cebulę obieramy i kroimy w kostkę, podsmażamy na oliwie. Dodajemy pokrojony drobno czosnek, a po chwili miąższ z bakłażana i podsmażamy do miękkości. Dodajemy pokrojone w kostkę suszone pomidory i kaszę. Zalewamy passatą, przyprawiamy do smaku i dusimy przez chwilę. Farsz przekładamy do połówek bakłażana, na wierzch kładziemy plasterki mozzarelli, posypujemy ulubionymi ziołami i zapiekamy ok 30 min w 190 stopniach.

SMACZNEGO! :)



piątek, 14 listopada 2014

Zabawa w ... PLACUSZKI Z JABŁKAMI IDEALNE! :)

Był dzisiaj w planie zwany przeze mnie "pyszny post", czyli propozycja czegoś, co urzekło nas smakowo, ale to nie były te placuszki, a jednak muszę wam o nich coś powiedzieć. To one podbiły podniebienia moich dziewczyn. Moich córek, które zazwyczaj jadają  "wytrawnie", nawet naleśniki ostatnio w wersji z ketchupem o_O Placki w wersji słodkiej, a tym bardziej z owocami w cieście, raczej się u nas nie pojawiają, bo one ich naprawdę nie lubią. No ale gdy dwie godziny przed wyjściem z domu matka się ocknęła, że musi coś na szybko upichcić dla dzieci, żeby babcia im dała, znalazła szybko przepis i pac! Ryzykownie podjęłam się przyrządzenia placuszków z jabłkami według przepisu nazwanego omletem. I co się stało? Wyszły PLACUSZKI IDEALNE!:) Dziś przyrządziłam je po raz kolejny na specjalne życzenie, tylko w wersji podwojonych składników, wszystkie zjedzone na obiad i kolację! :) Są naprawdę rewelacyjne, delikatne, puszyste, IDEALNE! :)

Przepraszam was za jakoś zdjęć, ale nie planowałam placuszków na bloga, jednak dobrze się stało, że aparat zawsze towarzyszy nam w kuchni, więc to co udało się uchwycić zostawiam dla was razem z przepisem na porcję podwójną, wyjdzie wam około 15 placuszków :)

Składniki:

2 jajka
2 łyżki cukru
pół szklanki mąki
pół szklanki mleka (u nas nasze kokosowe z wiórków)
2 łyżki masła do smażenia
2 małe jabłka

Przygotowanie:

Białka ubić razem z cukrem na sztywną pianę. Żółtka, mąkę i mleko dokładnie wymieszać. Delikatnie połączyć białka z masą z żółtek. Dodać starte na tarce jabłka. Smażyć na maśle. Podawać z cukrem pudrem :)

SMACZNEGO!!!






czwartek, 13 listopada 2014

Zabawa w ... DOŚWIADCZANIE DOBRA :)

"Jeśli doświadczyłeś jakiegoś dobra, nie zatrzymuj go dla siebie, ale jak najszybciej podaj dalej...zrób 'coś' dobrego dla innych, w ten sposób dobra będzie coraz więcej i coraz mniej miejsca na zło. Tam gdzie ludzie doświadczają dobra, radzą sobie nawet z najtrudniejszymi sytuacjami. Tam gdzie zło się panoszy, ludzie pozbawieni są nadziei" /z sekretnego notatnika pewnej dobrej osóbki :)/

Miniony weekend był dla nas bardzo intensywny w doświadczanie dobra od innych. To naprawdę cudowne uczucie być w taki sposób obdarowywanym, bezinteresownie i z wielką szczerością otrzymywać tyle dobra. Daje to moc do dzielenia się tym dalej. 

Ale od początku. Pierwszym przystankiem naszej podróży był Chochołów. Tam, w domu rodzinnym szwagra, zostaliśmy przyjęci z wielkim sercem. Czuliśmy się jak u siebie, choć to była nasza druga wizyta w życiu. Wszyscy byli dla nas jak najbliżsi, z każdym można było porozmawiać, uśmiechnąć się, usłyszeć dobre słowo. Poznaliśmy baranki i krówki, karmiliśmy i głaskaliśmy. Nawet dzwoniliśmy starym dzwonem i wołaliśmy "bazia bazia" na baranki, które całym stadem do nas biegły. Dla dziewczynek była to wielka frajda.
 Docelowym miejscem naszej wyprawy w tamte strony była Klinika Ortopedii. Tam zupełnie obca nam osoba, rodzina rodziny, pomagała nam dostać się do lekarza, prowadzała po całej klinice, biegała na badania, złoty bezinteresowny człowiek! I choć tam nie otrzymaliśmy najlepszych informacji, to dobro i wsparcie od innych pomaga trzymać się w ryzach i wszystko jakoś sobie układać :) 



Później odwiedziliśmy babcię Anię i ciocię Emilkę oraz resztę rodziny.  Dziewczynki były przeszczęśliwe, chodziły z babcią do sklepu po pieczywo, do pieska i po prostu na spacer. Rodzice w tym czasie odpoczywali :) Cudownie i rodzinnie spędzony czas jest naprawdę nieoceniony, zwłaszcza gdy na co dzień widzi się mamę/babcię jedynie na ekranie monitora. Gdyby tak można było wejść do piekarnika i przetransportować się na drugi koniec Polski w kilka sekund :)


Udało nam się odwiedzić wspaniałe gospodarstwo "Borowiecka Łąka" gdzie powstają przepyszne kozie sery, jedne z najlepszych w Polsce, wielokrotnie nagradzane i doceniane.  Pani Jola oprowadzała nas, opowiadała o wszystkim z wielką pasją i zaangażowaniem jak wiele pracy, ale i serca wkłada w to wszystko.  Dziewczynki mogły się nawet poprzytulać do jednej kózki. A my zostaliśmy obdarowani pysznościami za co ogromnie dziękujemy! 















Dużą radość sprawiły nam odwiedziny u maleńkiej Zosi  i jej świeżo upieczonej mamusi :) Pamiętam jakby to było wczoraj, gdy w podstawówce układałyśmy buty do drzwi wróżąc sobie, która pierwsza wyjdzie za mąż, czy jak rozmawiałyśmy o tym, ile będziemy miały dzieci, ale to przecież było takie odległe, a teraz obydwie zamężne i już obydwie z dziećmi :) Jak ten czas szybko płynie :)

No i spotkanie po latach... spotkanie z przyjaciółmi, którzy na kilka lat zniknęli. Spotkanie, które mogłoby się nie kończyć, bo tyle do opowiedzenia się nazbierało. Spotkanie, które pokazało jak wiele nas łączy i jak silne są więzi przyjaźni, nawet gdy na jakiś czas uśpione. 

Oczywiście nie obyło się bez zabawy w gotowanie :)








Tyle dobra w jeden weekend... :)




niedziela, 9 listopada 2014

Zabawa w ... CIASTO DYNIOWE! :)

Spotkania rodzinne kojarzą mi się z suto zastawionym stołem, domem pełnym ludzi i poszukiwaniem miejsca do siedzenia, z gwarem i śmiechem, cudowną atmosferą nie do opisania, przekrzykiwaniem się i rozmowami o sprawach ważnych i błahych.  I choć z czasem coraz mniej nas przy stole, część wyjechała, część pracuje a innych już z nami nie ma, to zawsze jak tu wracam czuję to wszystko. Bo nie ważne jest ilość, a jakość i atmosfera, którą potrafimy stworzyć w każdych warunkach! Takiej rodziny życzę wszystkim!

W przeciągu dwóch dni zjedliśmy chleb dyniowo-bananowy, ciasto marchewkowe, szarlotkę z kaszy jaglanej, sałatkę, pieczeń i wiele innych wersji mięsnych :) A już myślimy, co by tu jutro, bo wszystko się pokończyło  :) 

Mimo wyjazdu pamiętałam o was i dziś zostawiam wam przepis na PYSZNE ciasto dyniowe! :) Upiekłyśmy go z dziewczynkami i formie serca, zupełnie spontanicznie, tuż przed powrotem naszego taty z pracy :) Szybkie i łatwe w przygotowaniu, a efekt naprawdę wart spróbowania! :) Dla łasuchów polecam polewę czekoladową, myślę, że idealnie wpasowałabym się w to ciasto!

Dziewczynki wyszykowały się do pracy w kuchni i kazały sobie wpiąć we włosy wszystkie spinki jakie znalazły :)












Składniki:

4 jajka
150g masła
180g cukru
300g mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka imbiru
szczypta soli
400g startej dyni
150g suszonej żurawiny

Przygotowanie:

Jajka, masło i cukier ubić w mikserze. Dodać mąkę, proszek, sodę, imbir i sól. Wszystko razem wymieszać. Dodać dynię i żurawinę. Przełożyć do formy i piec godzinę w 170 stopniach.

/Zaczerpnięte z magazynu "KUCHNIA"/

SMACZNEGO!!!

czwartek, 6 listopada 2014

Zabawa w ... JAGIELNICĘ :)

To miał być post o tym jak cudnie mieć dwie córki z niewielką różnicą wieku, jak cudnie jest każdego dnia patrzeć jak bawią się razem, jak świetnie się dogadują, jak uczą się od siebie na wzajem i naśladują się jak papużki.
Potem to miał być post o wspaniałości odkrywania kaszy jaglanej w wersjach śniadaniowych.
A ostatecznie z racji następujących obok mnie siedzącej przed pustym dokumentem tekstowym zdarzeń, będzie to post o tym jak bardzo niezastąpiona jest mama. Mama potrzebna jest gdy trzeba włączyć akurat tą piosenkę, którą trzeba. Potrzebna gdy tato karmi, a woda na kawę się gotuje. Potrzebna żeby ugotować jakiś szybki obiad. Żeby podać spodnie albo skarpety, bo wytłumaczenie "druga półka od góry" nie wystarczy. Bo trzeba konkretnie - prawa, lewa czy środek. Bo gdy już zalejesz kawę, może doprawisz bo Ty robisz to najlepiej. No i pranie się wyprało i gdzie je powiesić. Bo trzeba jeszcze sprawdzić czy wszystko spakowane i gotowe do podróży. No i czy mama nie jest niezastąpiona, gdy potrzebna jest do tych wszystkich rzeczy w czasie 10 minut, a co z resztą dnia? :)

Dziękujemy p. Kasi za ponowne cudowne dary. W pierwszej odsłonie jajka wiejskie - jak marzenie! :)

Te właśnie sprezentowane nam jajka otrzymały główną rolę w dzisiejszym śniadaniu. Przedstawiamy wam jajecznicę z kaszą jaglaną i szpinakiem! :) Inspirację do połączenia tych składników zaczerpnęłam z bloga http://strawberriesfrompoland.blogspot.com. Szpinak do tego okazał się strzałem w dziesiątkę. Pyszności, pyszności!!!! :) 

Wystarczy podsmażyć cebulkę z czosnkiem, dodać świeży szpinak i podsmażać chwilkę aż zwiędnie. Wsypać ugotowaną wcześniej kaszę. Podsmażyć aż będzie ciepła, wlać roztrzepane jajka i smażyć do ulubionej konsystencji :)

SMACZNEGO!:)